Obie z siostrą mamy bardzo podobny gust i zdarza nam się wybierać te same ubrania lub kosmetyki. W przypadku ubrań staramy się jednak nie robić tego zbyt często ponieważ możemy śmiesznie wyglądać ubrane tak samo, często idziemy na kompromis i jedna z nas kupuje chociażby tą samą bluzkę w innym kolorze J. Nawet tusz do rzęs pomimo, że tej samej marki wybrałyśmy w dwóch różnych wersjach. W dzisiejszym poście przedstawiamy Volume Milion Lashes (używany przez Natalię) oraz Vollume Milion Lashes Excess Noir (używany przez Paulinę) od Loreal.
Natalia: Tuszu Vollume Milion Lashes używam od ponad dwóch lat, gdy zaprzestano produkcji mojego ulubionego wówczas tuszu Astor Diva. Przez długi czas szukałam jakiegoś zamiennika i w końcu mój wybór padł na tego milionera.
Na początku zachwycona byłam tylko opakowaniem, piękne, złote, eleganckie, poręczne ale samo używanie tuszu sprawiało mi problem. Jednak wystarczyło kilka prób i tusz szybko stał się moim numerem 1.
Maskara idealnie pokrywa każdy włosek przez co rzęsy wydają się dużo gęstsze niż w rzeczywistości. Nie skleja ich, nie powoduje grudek oraz nie rozmazuje się. Ma przepiękny czarny kolor. Tusz bardzo fajnie pogrubia rzęsy, trochę je wydłuża i co jest naprawdę zauważane podkręca je. Moje rzęsy są z natury bardzo proste a tusz sprawił mi niezwykłą niespodziankę i delikatnie uniósł je do góry. Myślę, że jest to zasługa świetnie wyprofilowanej szczoteczki, która dociera do każdej nawet najkrótszej rzęski. Możemy także stopniować efekt nakładając kolejne warstwy, nie obawiając się, że rzęsy staną się posklejane i zbyt sztywne. Na duży plus zasługuje także wydajność tuszu, nie zauważyłam również żeby pod koniec swego żywota pogorszyła się jego jakość. Pięknie maluje do ostatniej chwili.
Jeszcze jedno o czym chciałabym wspomnieć to fakt, że nie nabiera zbyt dużej ilości tuszu na szczoteczkę i chwała mu za to. Szczoteczka ociekająca tuszem to coś czego nienawidzę.
Cena jest dosyć wysoka 61 zł ale myślę, że zniewalające spojrzenie musi mieć swoją cenę :)
Paulina: Na początku używałam tej samej maskary co siostra ale moja chęć nowości wygrała i wypróbowałam Volume Milion Lashes Excess Noir. Opakowanie tak jak w przypadku wersji podstawowej jest piękne, eleganckie. Złoto zostało połączone z czerwienią przez co nabrało więcej zmysłowości. Sam tusz jest tak samo dobry jak poprzednik. Nowsza wersja zapewnia jeszcze bardziej pogrubione rzęsy i bardziej intensywną objętość. Zapewnia nam to ulepszona szczoteczka. Wzbogacono ją o 50% więcej włosków typu excess aby nadać każdej rzęsie objętości, pogrubienia i podkreślenia. Szczoteczka jest też bardziej gęsta przez co dociera do każdej rzęsy i umożliwia pokrycie całej jej powierzchni za jednym pociągnięciem. Maskara pięknie podkreśla i otwiera oczy. Idealnie rozdziela rzęsy i wydłuża, delikatnie podkręca. Nie skleja i nie okrusza się. Nie rozmazuje się nawet przy niewielkim łzawieniu oka. Noszę soczewki kontaktowe więc niezwykle ważne jest dla mnie aby tusz nie podrażniał oczu i ten mogę polecić w 100% wszystkim, którzy korzystają z soczewek. Demakijaż nie sprawia żadnych trudności, wystarczy odrobina mleczka lub płyn micelarny. Zdarzyło mi się nawet zmyć go zwykłym żelem oczyszczającym do twarzy.
Dla
wachlarza rzęs warto w niego zainwestować. Cena regularna to 61 zł ale często
można go kupić w Rossmanie lub SuperPharm w cenie promocyjnej.
Rzęsy
stanowią oprawę oka, dzięki nim nabiera wyrazu, tajemniczości. Idealny tusz nie
zniszczy tego co w nich piękne tylko dodatkowo to pogłębi. Zarówno Volume
Milion Lashes jak i Volume Milion Lashes Excess Noir zachwycają spektakularnym
wyglądem rzęs.
Macie swoją ulubioną maskarę Loreal?
Wolicie podstawową wersję złotą czy może jedną z nowszych odsłon? Dajcie znać w
komentarzach.
Pozdrawiamy,
Natalia i Paulina
miałam obie te maskary, przy cyzm jedną oddałam mamie
OdpowiedzUsuńNie odpowiadała Ci?
UsuńTych kolorów jeszcze nie miałam, ale z tej serii mam tusz fioletowy i jest zdecydowanie nr1.:D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam fioletowej ale chętnie wypróbuję :)
UsuńNie miałam tych maskar :) Ogólnie bardzo rzadko używa tuszy do rzęs - wiem, dziwne to :D
OdpowiedzUsuńMam problem z tuszami, większość mnie uczula :( może kiedyś przetestuję Loreala..
OdpowiedzUsuńWersja fioletowa to mój numer 1 od kilku miesięcy :) !! Tych jeszcze nie miałam ale szczoteczki bardzo ciekawe więc może przy następnych zakupach :)
OdpowiedzUsuńO fioletowej czytałam sporo pozytywnych recenzji i przymierzam się do zakupu:)
Usuń